Świętość małżeństwa

1072
Matka Boża Świętorodzinna. Foto: ks. S. Piekielnik / www.diecezja.radom.pl

Małżeństwo jest drogą do świętości dla małżonków. Pan Bóg powołuje konkretnych ludzi, a Pan Jezus umacnia ich sakramentem małżeństwa. Z Bożą pomocą przez całe życie realizują oni własną drogę do świętości. Mąż jest odpo­wiedzialny za świętość swojej żony, a żona jest odpowiedzialna za świętość swo­jego męża. Razem są odpowiedzialni za świętość swoich dzieci.

Świętość w małżeństwie można realizować we wszystkich przejawach życia małżeńskiego i rodzinnego. Nawet kryzysy małżeńskie są drogą do reali­zowania powołania małżonków do świętości. Święte są nie tylko te małżeństwa, które nie popełniają błędów, ale także a może przede wszystkim te, które potrafią znaleźć drogi wyjścia z kryzysu. Tam, gdzie więcej błędów, tam potrzeba więk­szej miłości, by je naprawić, tam gdzie są zranienia trzeba więcej wzajemnej tro­ski, życzliwości, by te zranienia zagoić. I bliskie jest to słowom św. Pawła: gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5,20). Tylko warto tę łaskę zauważyć i chcieć z niej skorzystać.

Pan Bóg podpowiada w jaki sposób wyjść z kryzysu. Modlitwa jest środ­kiem do otwarcia się na łaskę. Najważniejsza jest wiara, że z problemu wyjść można, że na ogół nie jest tak źle, jak się wydaje na początku, trzeba tylko uwie­rzyć we własne siły i zaufać Panu Bogu, który te siły daje i zawsze chce, by nasze kręte drogi stały się prostymi.

Świadectwo: Wyprowadziłam się od męża kilka miesięcy temu: …Zadzwo­nił mąż. Chciał się spotkać. I tak: wspólny spacer, obiad, rozmowa (trzecia praw­dziwa rozmowa w naszym życiu). Wróciłam z dzieckiem do domu. Wieczorem uli­cami naszego miasteczka szła procesja, był różaniec. I przy naszym domu była pierwsza Tajemnica Światła, w której ksiądz polecał wszystkie małżeństwa, szcze­gólnie te rozbite i dzieci, które muszą dzielić miłość…

Po rekolekcjach nasze problemy nie zmieniły się, ale my patrzymy na nie inaczej. Odzyskaliśmy nadzieję. Zmieniamy nawyki niszczące małżeństwo. Spoj­rzeliśmy na nasze początki. Jest w nas optymizm, że będziemy razem do końca. To zadziwiające odkrycie… – Odkryliśmy radość cieszenia się drobnymi sprawami. Odkryłam, jak wiele nas łączy, i że myśmy się z mężem po prostu nie rozumieli. Przytłoczona codziennymi sprawami, utratą pracy, nauką dzieci, przestałam się cieszyć czymkolwiek, a winą za wszystko obarczałam mojego męża. (…) Odkry­łam, że on także przeżywa rozczarowania, tylko nie potrafi lub nie chce o nich powiedzieć. Okazało się, jak wiele nas łączy i jak bardzo bliscy sobie jesteśmy. Odnosimy się do siebie z większą miłością i mamy nadzieję, że tak już zostanie.