BŁOGOSŁAWIONA ELŻBIETA CANORI MORA – Patronka zdradzonych, porzuconych i cierpiących z powodu małżonka.
Wspomnienie: 5 lutego
Elżbieta Canori urodziła się 21 stycznia 1774 roku w Rzymie, w arystokratycznej i chrześcijańskiej rodzinie, jako córka Tomasza Canori i Teresy z rodu Primoli. Otrzymała staranne wykształcenie w Kolegium Sióstr św. Augustyna w Cascii. Niedługo po Pierwszej Komunii Świętej zachorowała na gruźlicę. W drugiej połowie XVIII wieku taka choroba była jak wyrok. Rodzina drżała o zdrowie Elżbiety, a nawet o jej życie. Dziewczynka doszła do siebie, ale wraz z chorobą jakby zniknęła jej religijna gorliwość. Zaczęła prowadzić intensywne życie towarzyskie. Wychodziła na uczty i przyjęcia. Poznawała ludzi, kokietowała, flirtowała. Wydawało się, że nie myśli o tzw. ustatkowaniu się. Aż do 1793 roku. Wtedy dziewiętnastolatka poznała Krzysztofa. Od razu wiedziała, że to ten jedyny, na całe życie, aż do śmierci. Umiłowany Elżbiety był prawnikiem, synem lekarza, w którym dziewczyna zakochała się bez reszty. Jednocześnie głęboko w sercu odkrywała dawne pragnienie życia zakonnego. Jednak ostateczną decyzję podjęła po rozmowie z pewnym kapłanem. Zrozumiała wtedy, że jej powołaniem jest życie w małżeństwie i rodzinie.
Ślub Elżbiety Canori i Krzysztofa Mory odbył się w 1796 r. Pierwsze lata były niczym miesiąc miodowy – niestety, tylko pierwsze. Każdy kolejny rok zmuszał Elżbietę do coraz głębszej refleksji nad tym, co w małżeństwie jest najważniejsze, i do modlitwy w intencji swoich bliskich. Mąż coraz mniej myślał o rodzinie, więcej o swoich zachciankach. Choć mieli dwie córki, Mariannę i Marię Lucynę, zaczął zdradzać żonę, wychodził z domu na zabawy i pogrążał się w hazardzie. Elżbieta nie załamała się. W tym trudnym i wydawałoby się beznadziejnym czasie pomagały jej modlitwa, codzienna Msza święta i adoracja. Niezmiennie towarzyszyło jej przekonanie, że niezależnie od postępowania męża ona pozostanie mu wierna.
Elżbieta z wielkim oddaniem opiekowała się córkami. Jako praktycznie samotna matka musiała zmagać się z wieloma problemami i wątpliwościami: „Czy uda się przekazać dzieciom to, co najważniejsze?” – pytała wielokrotnie samą siebie. Jej życie było odpowiedzią na te obawy. Jedna z córek – Maria Lucyna – wstąpiła do klasztoru, druga zmarła młodo, jako żona i matka. Elżbieta nigdy też nie odmówiła pomocy niewiernemu mężowi, modliła się za niego do końca życia. Być może, dzięki modlitwom rodziny po pogrzebie żony, Krzysztof nawrócił się i wstąpił do zakonu franciszkanów. Chciał odpokutować za swoje grzechy. Modlił się i pościł, zmarł w opinii świętości.
Niektórzy świadkowie twierdzą, że najważniejsze w życiu Elżbiety Canori Mory były wizje, które miała otrzymywać od Boga. Dotyczyły losów Kościoła i świata, a także losu dusz po śmierci. Nie to jednak było powodem beatyfikacji.
„Elżbieta Canori Mora wśród niemałych trudności małżeńskich okazała nad wyraz wielką wierność wobec zobowiązania podjętego w sakramencie małżeństwa i wynikającej z tego odpowiedzialności – powiedział Jan Paweł II 24 kwietnia w 1994 r. podczas Mszy świętej beatyfikacyjnej. – Nieustannie żyła modlitwą i heroicznym oddaniem się rodzinie, potrafiła po chrześcijańsku wychować swoje córki i dopięła nawrócenia swego męża”.
Świadectwo Elżbiety Mory nie jest wezwaniem, by trwać w toksycznym i wyniszczającym związku małżeńskim. Błogosławiona jest raczej wzorem, jak prawdziwie kochać. Serca tysięcy wiernych katolików zostały złamane przez niewiernych małżonków. W sytuacji wykorzystywania, uzależnień czy cudzołóstwa Kościół zezwala na separację, ale obowiązek miłowania małżonka oraz dążenia do jego nawrócenia i zbawienia pozostaje.
Błogosławiona Elżbieta Canori Mora jest dla współczesnych małżonków przykładem miłości, która przemienia ofiarę w osobę ocaloną. Jest wzorem świętości przeżywanej pomimo wszystko; przykładem nieustannej modlitwy o nawrócenie tego, którego kochała. Jej decyzję, aby zostać z Krzysztofem, trudno naśladować, ale bezinteresowność i miłość kobiety oraz jej oddanie dla dzieci, zdecydowanie zasługują na podziw.