Troska o chorych i starszych w rodzinie

1351
Bp Henryk Tomasik udziela sakramentu namaszczenia chorych. Kaplica szpitalna w Radomiu. Foto: ks. S. Piekielnik / www.diecezja.radom.pl

Każda rodzina dotknięta jest chorobą i cierpieniem. Jest to sytuacja z jed­nej strony trudna dla rodziny, a z drugiej choroba, cierpienie, starość jest jakimś wyzwaniem dla rodziny. Z radością trzeba stwierdzić, że w większości rodzin chorych otacza się opieką i szacunkiem. Przejawia się ona w: szczerym zatroska­niu o niego, przebywaniu z nim, jak tylko to możliwe, szukaniu sposobu ulżenia mu w chorobie oraz we wspólnym przeżywaniu jego losu.

Chorzy w rodzinie

Papież Franciszek w jednej z wygłoszonych środowych katechez dotknął aspektu bardzo częstego w życiu naszych rodzin, jakim jest choroba. „Można powiedzieć, że rodzina zawsze była szpitalem najbliższym człowieka. To matka, ojciec, bracia i siostry zapewniają opiekę i pomagają w wyleczeniu”.

Dzieci patrząc na swoich rodziców, którzy opiekują się chorymi otrzy­mują najlepszy przykład podejścia do choroby i cierpienia. Papież Franciszek podkreśla, że: „Bardzo ważne jest wychowywanie dzieci od najmłodszych lat do solidarności z chorymi”. Tego właśnie, jak czytamy na kartach Ewangelii, młody Rufus i Aleksander uczyli się od swego ojca Szymona z Cyreny patrząc, jak pomaga Chrystusowi nieść ciężki krzyż na Kalwarię (por. Mk 15,21).

Motywacja w opiece nad chorymi

Z radością można stwierdzić, że motywacją dominującą w rodzinach jest miłość względem chorego. Przejawia się ona w szczerym zatroskaniu o niego, przebywania z nim, jak tylko to możliwe, szukanie sposobu ulżenia mu w cho­robie, we wspólnym przeżywaniu jego losu. Chory, który doświadczy miłości, czuje, że jest potrzebny, ma chęć do życia, chce wyzdrowieć i być z rodziną.

Ludzie wierzący, opiekując się chorymi, kierują się motywacją religijną. Wyrasta ona z ich wiary w Boga. Wierzą Chrystusowi, który mówi, że utożsa­mia się z człowiekiem chorym. Pomagając choremu, służą samemu Chrystusowi. W ten sposób, w chorym członku rodziny, widzą obecnego w ich rodzinie Chry­stusa. Bycie z chorym i dla niego traktują jako swoją drogę do Chrystusa, a nawet jako przywilej i łaskę dopuszczenia ich do udziału w tajemnicy Jezusowego krzyża.

Podejście i zachowanie członków rodziny względem chorego wywiera wielki wpływ na jego postawę. Można mu pomóc dokonać w sobie duchowej przemiany, nawrócenia, pogłębić się w człowieczeństwie, zaakceptować chorobę w duchu wiary i miłości do Chrystusa. Chory napełnia się pokojem, radością wewnętrzną. Czuje wdzięczność, którą na różne sposoby stara się wyrazić rodzi­nie, także przez modlitwę i ofiarowanie za nich swego cierpienia.

Kierując się motywacją, wyrastającą z miłości oraz z wiary w Boga, cała rodzina chorego przechodzi powoli duchową przemianę. Staje się coraz bardziej tym, czym jest w swej istocie: prawdziwą wspólnotą; wspólnotą osób, miłości i życia. Chory w rodzinie może stać się poniekąd szkołą mądrości i prawdziwego człowieczeństwa.

Patrząc z bliska na chorego, członkowie rodziny mogą w nim dostrzec siebie, swój los, swoją przyszłość. Kiedyś i oni będą chorymi i zdanymi na pomoc innych. Pomagając chorym, uczymy się mądrości życiowej, uczymy się być człowiekiem.

Święta Matka Teresa z Kalkuty dzieli się z nami pięknym świadectwem:

„Zawsze będę pamiętała moją ostatnią wizytę w Wenezueli, w Ameryce Południo­wej. Pewna bogata rodzina oddała siostrom ziemię, aby mogły na niej wybudo­wać dom dziecka. Pojechałam tam, aby im podziękować. Okazało się, że najstar­sze dziecko jest kaleką. Zapytałam jego matkę: Jakie jest imię waszego dziecka? Matka odpowiedziała: – Nazywa się Profesor Miłości, ponieważ uczy nas wciąż jak czynem wyrażać miłość. Mówiła to z uśmiechem radości na twarzy.”

Wpływ cywilizacji śmierci na podejście do cierpienia i choroby

Zdarza się, że ludzie starsi i chorzy cierpią, bo nie ma przy ich łóżku dzieci, wnuków, które by się nimi opiekowały. Nieraz bywa, że chorzy, starzy ludzie są oddawani do przytułków, domów opieki. Dzieci są mocno zajęte albo ich po prostu nie ma. Niejednokrotnie jest to wynikiem nieposzanowania życia człowieka, zabicia własnych, nienarodzonych dzieci, stosowania środków anty­koncepcyjnych. Każdy człowiek, a tym bardziej każda rodzina jest odpowie­dzialna za dokonujące się każdego dnia aborcje dzieci nienarodzonych. O niektó­rych z nich wiemy, inne dokonują się bez naszej wiedzy czy świadomości. Aborcji mogła dokonać, nasza matka, babcia, siostra, czy ktoś nam bardzo bliski. Nie wiemy, ile osób z naszego bliskiego otoczenia stosuje środki wczesnoporonne, ile dzieci dopiero co poczętych ginie w łonach swoich matek. A może wielu takim sytuacjom mogliśmy zapobiec? Jednak lęk, poczucie, że „to przecież nie moja sprawa” sprawiły, że wycofaliśmy się i w pewien sposób pozwoliliśmy na śmierć dziecka poczętego. Syndrom poaborcyjny może zatem dotykać każdej rodziny. Trzeba prosić Boga o miłosierdzie nad naszymi rodzinami, nad naszą ojczyzną. Trzeba także angażować się we wszystkie inicjatywy broniące życia człowieka, aż do naturalnej śmierci oraz pokutować za grzech aborcji.

Starość w rodzinie

Mówiąc o chorym w rodzinie, trzeba szczególnie pamiętać o ludziach posu­niętych w latach. Są to przecież najczęściej dziadkowie czy pradziadkowie. Należy stanowczo stwierdzić, że starość nie jest chorobą. Jest jednak tym okresem w życiu człowieka, w którym coraz bardziej zauważa się i odczuwa postępujący ubytek sił, sprawności i zwiększa się podatność na choroby. Papież Jan Paweł II w: Liście do osób w podeszłym wieku, starość nazwał czasem, w którym „dopełnia się miara ludzkiego życia”. Jego zdaniem, „najbardziej naturalnym środowiskiem przeżywa­nia starości pozostaje to, w którym człowiek w podeszłym wieku czuje się u siebie – wśród krewnych, znajomych i przyjaciół, oraz gdzie może być jeszcze w jakiś sposób użytecznym… Dlatego rozwiązaniem idealnym pozostaje obecność czło­wieka starego w rodzinie”.

Odchodzenie ze świata

Dzień, gdy zbliża się przechodzenie chorego z życia ziemskiego do życia wiecznego jest wyjątkowy dla rodziny. Rodziny wierzące otaczają chorego i przez modlitwę za konającego, sami sobie dają wsparcie.

Od strony religijnej śmierć jest bardzo ważnym momentem dla rodziny i najważniejszym momentem w życiu umierającego. W tym momencie decy­duje się dalsze życie człowieka. Dlatego należy konającego szczególnie otoczyć modlitwą.

Duszpasterstwo chorych

Kościół towarzyszy ludziom chorym w sposób szczególny, zgodnie z poleceniem Jezusa zapisanym w zakończeniu Ewangelii św. Marka „Na cho­rych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie” (Mk 16,18). Kościół chce być blisko ludzi chorych, starszych, umierających. Czyni to przez codzienną modlitwę za nich. Także prowadzone jest duszpasterstwo chorych: odwiedziny, przynoszenie Komunii świętej, nabożeństwa dla chorych. Jest ono dla nich ogromnym wspar­ciem i dobrodziejstwem. Pan Jezus zanim sparaliżowanemu człowiekowi przywró­cił zdrowie ciała, przywrócił mu najpierw zdrowie duszy. „Ufaj, synu, odpuszczają ci się grzechy twoje” (Mt 9,2). Rodzina powinna czynić wszystko, aby chory mógł przyjąć Chrystusa w Komunii Św., ilekroć pragnie, nawet codziennie.

Dla kapłana rodziną jest cała parafia, wszyscy jej mieszkańcy, ich troski i radości, a szczególnie wszyscy chorzy w niej żyjący. On, jak każdy człowiek prawdziwie zatroskany o swoich najbliższych, rozumie i doświadcza w swoim pasterskim sercu tego samego, co każdy z nas. I dlatego przychodzi do cho­rych, jak Chrystus przyszedł do domu Szymona Piotra, aby uzdrowić jego chorą teściową (por. Mt 8,14), czy jak wtedy, gdy przyszedł do domu przełożonego synagogi Jaira, opłakującego wraz z żoną ich dwunastoletnią córeczkę, leżącą na łóżku w śnie śmierci i powiedzieć jej: „Dziewczynko, tobie mówię: wstań!” (por. Łk 8,40-42. 49-56).

Jeden z kapłanów wspomina:

„Byłem wtedy młodym księdzem. Jadłem kolację zapłakany, bo przed godziną zmarła mi matka. Wtedy przyszła jakaś pani i prosiła o księdza do chorej osoby. Zgodziłem się pójść. Po drodze powiedziała mi, że jej matka – staruszka nie prosiła o księdza, bo jest źle nastawiona do wiary. Mimo to poszedłem do niej. Gdy mnie zobaczyła, powiedziała:
– A po co pan tu przyszedł?
– A… pomodlić się – odparłem, a ona zapytała:
– A czemu ksiądz taki zapłakany?
– Bo przed godziną zmarła mi matka – wydukałem przez łzy.
– I mimo to ksiądz pofatygował się tu przyjść? – zdziwiła się. Po chwili milczenia rzekła:
– Ksiądz musi być prawdziwym księdzem… W takim razie poproszę o spowiedź. I tak niewierząca staruszka (84-letnia) pojednała się z Bogiem.”

10 czerwca 2015 roku papież Franciszek w słowach skierowanych do pielgrzymów z Polski powiedział:

„Dziś w sposób szczególny proszę was, abyście wspierali modlitwą i konkretnymi gestami duchowej i materialnej pomocy rodziny, które muszą zmierzyć się z chorobą kochanej osoby, zwłaszcza rodziców, którzy walczą o zdrowie swego dziecka. Niech towarzyszy im zawsze nasza serdeczna bliskość i życzliwość, jako znak Bożego błogosławieństwa”.

A w Orędziu na XII Światowy Dzień Chorego napisał:

„Kiedy z czułością podchodzimy do osób potrze­bujących leczenia, to niesiemy nadzieję i uśmiech Boga w sprzeczności świata. Kiedy stylem naszego działania staje się wielkoduszne poświęcenie dla innych, to tworzymy przestrzeń dla Serca Chrystusa i jesteśmy nim rozpaleni, wnosząc w ten sposób nasz wkład w przyjście Królestwa Bożego”.