Wtrącanie się rodziców do małżeństw dzieci

5790

O kłopotach z teściami, a zwłaszcza z teściowymi, mówi wiele małżeństw. Rodzice nie zawsze chcą sobie uświadomić, że syn w ślubnym garniturze i dziewczyna, która stoi w białej sukni trzymając go za rękę, chcą tworzyć jed­ność małżeńską. Ślub jest szansą, aby rodzice dzieci, które są już dorosłe, zyskali kolejne dziecko: synową jako córkę, zięcia jako syna.

Małżonkowie na początku wspólnej drogi bardzo potrzebują autonomii, aby ułożyć swoje wzajemne życie. Potrzebują także relacji z innymi ludźmi, ale nie będzie im łatwo, jeśli ich związek znajdzie się w centrum uwagi dwojga teściów jako stronniczych kibiców. Będzie im tym trudniej, jeśli zamieszkają z nimi pod jednym dachem.

Młode dziewczyny, które stoją przed decyzją o ślubie, często rozma­wiają ze sobą o tym „jaka jest jego mama”. Pierwszą wizytę w domu przyszłego męża traktują jak termometr, który pokaże temperaturę na czas trwania całego małżeństwa, wyrocznię, która musi się spełnić, bo przecież wszyscy wiedzą, że z teściowymi nie jest łatwo. Brną w ten stereotyp, nie dając szansy kobiecie, która urodziła i wychowała człowieka, który tylko dlatego jest zdolny ją kochać, że to właśnie ona go tego nauczyła.

W wielu małżeństwach pojawia się jeden, szczególnie trudny problem złych relacji z teściami. Relacja młodych małżonków i rodziców, zarówno jej, jak i jego, teściów z obydwu stron, jest chyba jedną z najtrudniejszych. Rodzice niby nie chcą, aby został starym kawalerem, ale jednocześnie nie chcą, aby przyszła synowa była ważniejsza od nich. Wypowiadają nieraz takie sądy: „Ona nie jest dla ciebie, synu, spójrz na jej rodziców”. „On będzie za mało zarabiał, do niczego nie dojdziecie, córko”. Pociąga to za sobą niepokój i złe wspomnienia. A przecież wszyscy chcieli dobrze. Młodzi dokonali wyboru, chcieli być dla siebie tymi, któ­rych ukształtowano do miłości. Rodzice chcieli chronić dzieci, jak zawsze, przed okrutnym, nieznanym światem.

Pewna kobieta, mężatka od piętnastu lat mówi: Jej pierwsze spojrzenie wystarczyło, zmierzyła mnie od stóp do głów. Ten strach jest we mnie do dziś. Inna dodaje: Boję się, gdy nas odwiedza i odliczam godziny do jej wyjazdu. Błogosła­wiona odległość, która dzieli nasze domy. Wtrąca się we wszystko: w to co gotuję i jak, w to, że dzieci są zbyt małe, aby spały w oddzielnych pokojach, a ona ma wykształcenie pedagogiczne, więc wie lepiej.

W jednej z porad dla przygnębionej, młodej żony mającej problemy z mamą swego męża, o. Jacek Salij OP pisał: „W dobrej godzinie proszę usiąść nad fotografiami męża z czasów jego dzieciństwa i przeglądać je oczyma kochającej żony. Na tych zdjęciach będą się pojawiać również jego rodzice. O tym, że są oni ludźmi ułomnymi, nie trzeba Pani przekonywać. Jednak na tych zdję­ciach zobaczy ich Pani również z takiej strony, że poczuje do nich nową sympatię, a kto wie, może nawet ich Pani rozpoznać jako ludzi naprawdę sobie bliskich”. Kochając męża trzeba próbować robić we własnym sercu miejsce dla jego rodzi­ców. Kochając żonę, trzeba próbować troszczyć się o tych, których kochała zanim zachwyciła się mężem. To w miłości rodziców jest początek nowej rodziny.

Rady dla teściów

Teściem ani teściową nikt się nie rodzi, można się jedynie nimi stać. Kiedy słucha się racji obydwu stron: synowych i zięciów z jednej strony, a teściów z dru­giej, widać często popełniany błąd. Jedni chcą odrębności za wszelką cenę, nawet niespotykania się i niespędzania wspólnie czasu. Drudzy chcą pomagać, dora­dzać i wspierać, najczęściej ze źle rozumianej rodzicielskiej miłości, która wciąż chce chronić własne dziecko przed całym światem. Aby nie stać się dla własnych dzieci balastem, trzeba zobaczyć, że skoro weszło się w rolę teściów, to znaczy, że dziecko jest już dojrzałe i wysiłek wychowawczy nie poszedł na marne. Skoro ktoś je pokochał, założyło własną rodzinę, to znaczy, że ten ktoś zobaczył w nim piękno, które w nim wdzieli rodzice. Skoro on chce być z żoną a ona z mężem, to znaczy, że teściowie powinni troszczyć się o nich oboje. Trzeba pamiętać o sło­wach Pisma Świętego, które mówi, że „człowiek opuszcza ojca swego i matkę” (Rdz 2,24; Mt 19,5n; Mk 10,6-9; Ef 5,28-31).

Nieprzecięta pępowina

Relacje z rodzicami dużo mówią o kandydacie na współmałżonka. Powinny być one dojrzałe, partnerskie. Gorzej jest, gdy pomiędzy narzeczonym a jego rodzicami jest duża zależność emocjonalna. Dobrze, gdy przyszły współ­małżonek ma więź z ojcem i matką, jest zaangażowany, troszczy się o nich i ma z nimi dobry kontakt. Ale też powinna go cechować dojrzałość do samodzielnego życia. Rodzice nie muszą o nim wszystkiego wiedzieć, nie powinni kontrolować już jego życia, a on powinien mieć własne plany i własne zdanie na różne tematy. Podporządkowanie się rodzicom przed ślubem rokuje przyszłe problemy w mał­żeństwie.

Przed ślubem trzeba rozmawiać, jaki narzeczona ma pomysł na relację z rodzicami po ślubie. Warto szczerze porozmawiać o tym, jak częsty to będzie kontakt, jak bardzo intensywny, jakie obszary życia małżeńskiego będą wyma­gały współpracy z rodzicami (opieka nad dziećmi, święta, finanse). Na początku małżeńskiej drogi wiele tematów bywa pomijanych lub traktowanych dosyć spon­tanicznie: „jakoś się ułoży”, „myślimy podobnie”. Również relacje z teściami (rodzicami) mogą być takim obszarem. Trudności zaczynają się wtedy, gdy trzeba rozwiązywać codzienne konflikty: kogo z rodziców odwiedzać w ten weekend, jak spędzać wakacje, którzy dziadkowie zabiorą wnuka. Wtedy okazuje się, że dobre rozwiązanie wymaga zaangażowania i szukania nowych pomysłów. Cza­sami sprawdza się zasada, że najlepszy sposób rozwiązywania napięć to trzecie rozwiązanie (nie moje i twoje, tylko nasze): na święta możemy zaprosić dziadków do siebie, a dla wnuka znaleźć opiekę poza dziadkami.

Najczęstsze sposoby ingerencji rodziców w małżeństwa ich dzieci:

  • są zbyt nachalni – zawsze muszą wiedzieć o wszystkim co dzieje się u was i między wami. Wpadają bez zaproszenia albo „wymuszają” wspólne spotkania. Rada: szybko ustal zasady kontaktowania się i od­wiedzin. Porozmawiaj ze swoimi rodzicami na temat ich nieproszonych wizyt i uświadom im, że muszą najpierw zadzwonić, bo może właśnie kochacie się w waszym salonie, i nie chcecie by wam przerwano (kie­dy mówisz o tak intymnych i oczywistych sprawach, rodzice słyszą i rozumieją lepiej). Powiedz im, że nadal bardzo ich kochasz, ale jeśli uprzednio nie zadzwonią, drzwi nie otworzysz, chyba że chodzi o nagły wypadek, albo ktoś właśnie umarł;
  • zakładają, że skoro jesteś ich dzieckiem, powinieneś postępować do­kładnie tak, jak oni – twoim rodzicom wydaje się, że we wszystkich kwestiach takich jak: kupno mieszkania, domowy budżet, wychowywa­nie dzieci, sposób w jaki spędzacie rocznicę ślubu. będziesz działał tak jak oni. Jak sobie poradzić: małżeństwo to związek dwóch różnych osób, o dwóch różnych zestawach genów, zachowań, o innej dynamice relacji rodzinnych i innych sposobach postępowania. Powiedz rodzi­com, że cenisz ten swój wkład w wasz związek, ale decyzje podejmu­jesz wspólnie z małżonkiem, nie z nimi;
  • ciągle starają się zrobić dla ciebie wszystko – podarują ci samochód albo wakacje (samochód który sami wybrali, a wakacje z nimi). Uszczę­śliwią zestawem garnków i/lub mebli zupełnie nie pasujących do twojej kuchni i gustu twojego współmałżonka. Ale przecież „chcieli dobrze”. Jak sobie radzić: jeśli budżet kuleje istnieje obawa, że poprzez takie cią­głe wsparcie finansowe swoich rodziców, staniesz się od nich zależny. A oznacza to tyle, że ty i twój małżonek nie jesteście już dwójka doro­słych połączonych w jeden związek. Ustal zasadę: żadnych prezentów powyżej takiej a takiej kwoty;
  • obgadywanie twojego współmałżonka – bez skrępowania, kiedy tylko znajdziecie się sami. Jak sobie radzić: wyjaśnij swoim rodzicom, że nie chcesz tego słuchać i że nie będzie z nimi rozmawiać, jeśli nie przesta­ną. Twoje małżeństwo to twój wybór, nie ich. Tu liczy się twoje szczę­ście;
  • krytykowanie waszego stylu życia – począwszy od tego jak daleko mieszkasz, odkąd jesteś z nią/ z nim, skończywszy na tym, jak wydajesz swoje pieniądze. Jak sobie radzić: stój wytrwale i konsekwentnie przy swoich wyborach. Musisz żyć swoim życiem, na swój sposób. Nigdy nie spiskuj ze swoimi rodzicami przeciwko małżonkowi i nie przynoś ich krytycznych uwag do domu;
  • wyolbrzymianie problemów i robienie wyrzutów – właśnie wybrałeś obecność na ślubie swojej szwagierki, a nie coroczne spotkanie rodzin­ne z twoimi kuzynami. Twoi rodzice bardzo to przeżywają i robią ci wy­rzuty. Jak sobie radzić: delikatnie przypomnij im, że masz dwie rodziny (w tym przypadku, ślub jako wydarzenie „jednorazowe” ma pierwszeń­stwo przed dorocznym zjazdem);
  • dają kiepski przykład, pakują się w kłopoty i oczekują ciągłego zaj­mowania się ich problemami – twoja matka rozwiodła się cztery razy, a twój tata nigdy się nie zmieni – znowu narobił sobie długów. Jak sobie radzić: nie rozwiążesz problemów swoich rodziców i nie zmienisz prze­szłości, więc po prostu nie próbuj. Zamiast tego skoncentruj całą swoją energię na tym, by nie powielać ich złych nawyków;
  • nie chcą się tobą dzielić – trzeba u nich być na każde urodziny, święta i wakacje, bo to taka tradycja. Jak sobie radzić: rodzice zwykle oczeku­ją, że po ślubie twój udział we wszystkie świętach i rodzinnych uroczy­stościach nie ulegnie zmianie. Jednak teraz nadszedł moment, żeby im wytłumaczyć, że masz nową rodzinę, co oznacza również nowe tradycje;
  • ignorują zasady, które ustaliłaś w stosunku do swoich dzieci – nie szkodzi, że twoje dziecko ma lekką nadwagę, babcia zawsze podsunie jeszcze jedną czekoladkę. Jak sobie radzić: nie walcz, tylko ustanawiaj prawo. Jeśli rodzice łamią twoje zasady, ogranicz ich kontakt z wnu­kami do krótszych okresów albo bądź obok. To zminimalizuje ryzyko potencjalnych szkód. Łatwo nie będzie, ale gra jest zdecydowanie warta świeczki: o jeden, ważny problem mniej w twoim małżeństwie.

Jedna z kobiet daje świadectwo o destrukcyjnym wpływie teściów:

Kiedy Małgorzata mówi o swoim małżeństwie, zawsze przywołuje scenę z filmu Woody’ego Allena: para kochanków w łóżku, a wraz z nimi cztery inne osoby – rodzice każdej ze stron. To jakby o niej. Gosia i jej mąż Paweł plus jego rodzice. Teściowa nigdy nie chciała zauważyć, że jej syn jest dorosłym człowie­kiem. Dla niej był ciągle potrzebującym pomocy chłopcem, a Małgorzata wro­giem, który niszczy mu życie.

Zanim jednak stosunki z teściami się zaogniły, Gosia pamięta moment, w którym poznała rodziców Pawła. Była zachwycona: rozmowni, troskliwi i tacy nowocześni.

– Kiedy urodził się synek, teściowie pomogli kupić nam mieszkanie. Sami je znaleźli nieopodal swojego domu. Niestety był to największy błąd. Teścio­wie wpadali do nas kilka razy dziennie. Kiedy gotowałam obiad, niemal natych­miast pojawiała się mama Pawła ze słoikiem zupy, bo jej jest zdrowsza – opo­wiada Małgorzata.

Kiedy poprosiła rodziców męża, by dzwonili, jeśli chcą złożyć wizytę, teść poskarżył się synowi, że Gośka nie życzy sobie ich odwiedzin, pomocy itd.

– A ja czasami chciałabym zjeść pizzę, ale tylko we dwójkę. Nie dałam rady tego wytrzymać, myślałam, że zwariuję. Kłóciliśmy się, słyszałam, jaka jestem niewdzięczna, że oni tyle nam pomagają, że rozbijam zgraną rodzinę, chcę poróżnić syna z rodzicami. Mówiłam Pawłowi, iż nie da się żyć w tym czworokącie. Mąż twierdził, że to normalne, że rodzina sobie pomaga – mówi Gosia.

– Teściowie zniszczyli nam życie. Bardzo kochałam Pawła. Kiedy wyprowadził się do mamusi i tatusia, wyłam z rozpaczy. Rozstaliśmy się, ale widywaliśmy się nadal, bo przy­chodził do synka – opowiada kobieta.

W końcu postanowili spróbować jeszcze raz. Okazja nadarzyła się, kiedy Paweł awansował i musiał przeprowadzić się do innego miasta. Wtedy Gosia zaproponowała, że przeniesie się razem z nim, że spróbują odbudować rodzinę.

*

Dla uniknięcia napięć w małżeństwie, także niedomówień – warto przy­jąć zasadę, żeby nie zwierzać się rodzicom z problemów małżeńskich, nieporozumień ze współmałżonkiem, dopóki nie zostały rozwiązane. Na powiernika lepiej wybrać sobie przyjaciółkę, która popatrzy na sprawę trzeźwym okiem, niż rodziców, którym trudniej zachować dystans, więc latami będą rozpamiętywali „krzywdę” zrobioną ich dziecku. Czymś naturalnym jest troska o własne dziecko i tak rozumiemy rodzicielską miłość, gdy dzieci są już dorosłe. Teściowie i rodzice mogą być ogromnym wsparciem dla młodych ludzi rozpoczynających wspólne życie, jednak decydując się na małżeństwo – młodzi ludzie zadecydowali się na zmianę jakości więzi z rodzicami. Rodzicom trudno z dnia na dzień znaleźć wła­ściwy dystans do własnego syna czy córki – to już zadanie dla ich dzieci.