Modlitwy poranne – dzień V

425
Modlitwa poranna. Pielgrzymka Radomska. Foto: ks. S. Piekielnik / www.diecezja.radom.pl

Znak krzyża świętego.

„A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie»” (J 2, 3-5).

Przybądź, Duchu Święty,
Spuść z niebiosów wzięty
Światła Twego strumień.

Przyjdź, Ojcze ubogich,
Dawco darów mnogich,
Przyjdź, Światłości sumień!

O najmilszy z Gości,
Słodka serc radości,
Słodkie orzeźwienie.

W pracy Tyś ochłodą,
W skwarze żywą wodą,
W płaczu utulenie.

Światłości najświętsza!
Serc wierzących wnętrza
Poddaj swej potędze!

Bez Twojego tchnienia
Cóż jest wśród stworzenia?
Jeno cierń i nędze!

Obmyj, co nieświęte,
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę!

Nagnij, co jest harde,
Rozgrzej serca twarde,
Prowadź zabłąkane.

Daj Twoim wierzącym,
W Tobie ufającym,
Siedmiorakie dary!

Daj zasługę męstwa,
Daj wieniec zwycięstwa,
Daj szczęście bez miary!

Najpierw posłużmy się krótką historią:

Wakacje tego roku były wyjątkowo upalne. Piotr wiedział, że jego syn uwielbiał zabawy nad wodą, więc zabrał go nad jezioro. To było niezwykłe miejsce: las, polne drogi i krystalicznie czysta woda. Istny raj dla spragnionego przygód dziesięcioletniego Adasia. Chłopiec od rana do wieczora spędzał czas angażując do różnych zabaw dzieci przebywające nad jeziorem. Grali w piłkę, organizowali minizawody, kto pierwszy dobiegnie do wyznaczonego miejsca lub naśladowali w wodzie ruchy różnych zwierząt. Piotr pozwalał chłopcu na wiele, pomimo nieprzyjaznych spojrzeń innych rodziców. Mówił mu: „Chcesz wejść głębiej – weź koło”. Potem siadał na brzegu i obserwował radośnie bawiącego się syna. Wieczorami pokazywał mu jak bezpiecznie rozpalić ognisko, aby kiedyś syn mógł to zrobić sam. A gdy wspinał się na drzewa, słyszał: „Nieźle ci idzie, Adaś!”. Chłopiec nie bał się, że spadnie, bo widział tatę, który był tuż obok.

Dwadzieścia lat później…

Było już po dwudziestej drugiej. Adam właśnie wracał kolejny raz zrezygnowany z pracy. Nie przypuszczał, że w nowej firmie może być tak trudno. Do tej pory w swoim życiu osiągnął naprawdę dużo: miał wspaniałą żonę, ukończył studia z wyróżnieniem, a w poprzednim miejscu pracy wymyślił rozwiązanie, które podwoiło roczne przychody firmy. Niedawno otrzymał propozycję nie do odrzucenia. Zaoferowano mu pracę, o jakiej zawsze marzył. Wraz z żoną zamieszkali w wielkim mieście. Adam całe życie czekał na takie wyzwanie. Teraz był przekonany, że popełnił błąd.

Tego dnia drzwi otworzyła mu żona Natalia. Czekała na niego, patrząc przez okno. Widziała, jak powolnym krokiem, przygnębiony wchodzi do bloku. Adam bez słowa minął ją w progu. Wziął prysznic i położył się spać. Kolejny raz…

Następny dzień był podobny – długi, wyczerpujący i nieznośny. Jednak tego wieczoru Adam nie spotkał Natalii, gdy wrócił. Nie przejął się tym zbytnio i jak zwykle wszedł do łazienki, aby wziąć prysznic. Jego uwagę przykuła przyklejona na lustrze mała karteczka z wiadomością: „Chcesz wejść głębiej – weź koło! Pamiętasz to jeszcze?”.

Adam nie zasnął tej nocy. Wróciły wszystkie najpiękniejsze wspomnienia. Znów poczuł zapach lasu, przyjemny chłód wody, beztroskie zabawy, dziecięce szczęście… Radosną twarz ojca… I Natalka, z którą wtedy grał w piłkę.

Gdy się spotkali, głęboko spojrzeli sobie w oczy. Po chwili zaczęła mówić: „Pamiętam, że gdy byłam wśród dzieci, z którymi bawiłeś się wtedy nad jeziorem, zazdrościłam ci taty. Dawał ci tyle swobody”. Potem dodała: „Twój tata uczył cię, że zawsze dasz sobie radę. Wiesz, że miał rację. Był przy tobie w ważnych momentach. Nie zapominaj o tym, że ja też jestem blisko ciebie.”

Następnego dnia Adam, jadąc do pracy, myślał o wspaniałej, opiekuńczej żonie. I o swoim ojcu. W chwili, w której uświadomił sobie, jak wiele im zawdzięcza, w jakiś nieprawdopodobny sposób, jakby z głębi swojego serca, usłyszał motywujące słowa: „Nieźle Ci idzie, Adaś!”. Brzmiały tak samo, jak wtedy nad jeziorem, gdy wspinał się na drzewa.

Tak, jak bohater opowiadania, czasami twój mąż, twoja żona, córka lub syn przeżywają ciężkie chwile. Dostrzegasz, że mają mniej energii, nadziei lub siły. Być może świat stawia im zbyt wygórowane wymagania, a może po prostu codzienność za bardzo przytłacza. I choć jakiś czas temu wydawało ci się, że bliska ci osoba może góry przenosić, dziś widzisz, że to nie ten sam człowiek. Czegoś brakuje…

„Nie mają już wina” (J 2, 3). W takich sytuacjach wiele zależy od ciebie. Zrób wszystko, co możesz, aby pomóc. Okaż zrozumienie i empatię. Powiedz bliskiemu, że ma w tobie wsparcie i zawsze może na tobie polegać. Wysłuchaj go, bez doradzania na siłę. Zapytaj, co możesz zrobić, aby mógł poczuć się lepiej.

Choć czasem to wymaga poświęceń lub pomocy innych osób – spróbuj wlać w serce bliskiej osoby tyle nadziei, ile tylko zdołasz. Potem pozwól działać Jezusowi. Powiedz Chrystusowi o potrzebujących pomocy – dla Niego wszystko jest możliwe! Stad z wiarą wołajmy:

Ojcze nasz…

Matko Boża, tak jak pomogłaś nowożeńcom w Kanie Galilejskiej, tak też wspieraj nas swa modlitwą do Chrystusa. Mów Twojemu Synowi o każdym z nas. Powiedz Mu o naszych rodzinach, o naszych parafiach i całej Ojczyźnie.

Zdrowaś Maryjo…

„A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory»” (J 2, 9-10).

 Prosimy Cię, Jezu, aby w każdej rodzinie, dokonywał się cud przemiany wody codzienności w wino prawdziwego szczęścia!

A my: „Przyrzekamy usilnie pracować nad tym, aby w Ojczyźnie naszej wszystkie dzieci Narodu żyły w miłości i sprawiedliwości, w zgodzie i pokoju”.

(Oprac. Karolina i Paweł Walczykowie)