Małżonkowie Marcello Inguscio i Anna Maria Ritter – Słudzy Boży

728
Marcello Inguscio i Anna Maria Ritter. Na podstawie zdjęcia z: https://sites.google.com/site/isanticristiani

MARCELLO (1934-1996) i ANNA MARIA (1938-1986) z zamiłowania i zawodu byli muzykami. Pierwszy raz spotkali się w kon­serwatorium w Messynie, a następnie w dzielni­cach Katanii, gdzie, jak się okazało, obydwoje angażowali się w posługę dla biednych i potrze­bujących. Przez ten fakt oraz rodzącą się miłość zrozumieli, że zostali dla siebie stworzeni, razem modlili się i pełnili posługę wolontariatu. Dzieliło ich jedno: on był katolikiem, ona protestantką. Nauka i modlitwa nie wystarczyły, dopiero szczególna łaska Maryi usunęła z oczu Anny Marii jakby zasłony, sprawiając, że zakochała się w Niej i w Eucharystii. I tak 6 sierpnia 1968 roku Marcello i Anna Maria wzięli ślub w „trójkę”: on, ona i Bóg. Zaprosili Pana Boga do swojego życia na zawsze. Bóg był obecny również na przyjęciu weselnym w osobach trzydziestu niepełnosprawnych gości, karmio­nych przez małżonków we fraku i białej sukni. Doczekali się dwóch córek: Łucji i Marii. Anna Maria narodziła się dla nieba w nocy z 2 na 3 stycznia 1986 roku. Marcello zmarł 10 lat później na zawał.

Proces beatyfikacyjny Sług Bożych Marcello Inguscio i Anny Marii Rit- ter, małżonków należących do Missione Chiesa-Mondo, został otwarty w piątek, 9 listopada 2001 roku w katedrze w Katanii.

Jedna z córek Marcelo i Anny – Lucia, tak wspomina swoich rodziców:

„Dla moich rodziców służba dla drugiego człowieka była połączona z codziennymi czynnościami. W południe moja matka wrzucała 2 kilo makaronu do wody, ponieważ wiedziała, że ktoś zje z nami obiad. Moi rodzice robili wiele rzeczy ale z porządkiem. Podczas lunchu byliśmy wszyscy razem i unikaliśmy rozrywek, które dzisiaj utrudniają spotkanie.”

„Dla nas było to bardzo normalne – dodaje druga z córek – Maria. Tylko poprzez rozwój i konfrontację z naszymi przyjaciółmi zdaliśmy sobie sprawę, że nasza rodzina jest nieco wyjątkową rodziną.”

„Nigdy nie czuliśmy się zaniedbani – kontynuuje Lucia – nie znaliśmy opie­kunki do dzieci, rano mama i tata przychodzili nas obudzić, przytulając nas.”